Mam dosyć polityki. Zapraszam na spacer. Do miejsca gdzie chce spłodzić drzewo, zasadzić syna, mieć stadko szczęśliwych meduz i rybę z frytkami.
Niestety meduzy nie miauczą
Jeśli miałabym wskazać moje miejsce na Ziemi, to z pewnością na chwilę obecną byłby to Gdańsk. Od kiedy się tam pierwszy raz pojawiłam czułam z tym miastem jedyną w swoim rodzaju więź. Nie jakbym przyjechała "na wakacje" tylko jakbym wróciła do dawno zapomnianego domu. Od tego czasu wiedziałam, że kiedyś tu wrócę z walizką, planami i marzeniami. Z początku wolałam Gdynię, ale przebywając dłużej w jednej i drugiej miejscowości, dziś już wiem, że to w Gdańsku warto wykupić semestralny bilet na komunikację miejską.
Zdaje sobie sprawę, że jednak dla sporej części z Was to miejsce funkcjonuje w świadomości dosyć abstrakcyjnie - no bo jak można mieszkać nad morzem? Nad morzem przecież nic nie ma oprócz Lecha Wałęsy i smażalni ryb przy plaży czynnej w okresie czerwiec-sierpień.
Przepraszam, którędy na rynek?
Wystarczy wsiąść, na przykład, w pociąg i udać się do Poznania, Wrocławia czy Krakowa. W Gdańsku nie ma rynku! Jest Długi Targ. Żeby jednak do niego dotrzeć, trzeba do Gdańska dojechać. W zależności od miejsca pobytu w Polsce sposób podróży do Trójmiasta będzie zróżnicowany. Jeśli w Waszej miejscowości jest lotnisko, najlepiej polować na promocje samolotowe (które pozwolą udać się na weekendowy wypad nad morze nawet za jedyne 39 zł W OBIE STRONY!), Pendolino (które nabije na waszych wgranych licznikach prędkości na Snapie prędkości powyżej 200km/h) no i oczywiście Polski Bus (który pozwoli podróżować przez cały rok w tamte strony za nawet paręnaście złotych w luksusowych warunkach z prądem, wi-fi i kiblem z mydełkiem). Zapomnijcie o TLK - drożyzna i śmierdzizna, pomijając kosmicznie długi czas podróży. Ostatnio jechałam TLK do Gdyni z Krakowa nocą i przez całą noc dwoje ludzi jadło kanapki z kiełbasą w dusznym przedziale. Od tamtej pory nic nie jest takie same.
Budynek dworca PKP w Gdańsku, to z pewnością na pewno jeden z najładniejszych dworców w Polsce (z zewnątrz). Gdyby przyczepić na jego czubku krzyż, pomyśleć by, że mamy do czynienia z neogotyckim kościołem w klimatycznym Paryżu.
Te cholerne drzewa zasłaniają! Dobrze, że to nie brzozy! |
Praktycznie prosta i szybka droga prowadzi nas na Stare Miasto. Wąskie, kolorowe kamieniczki w stylu germańskim cieszą oko różnorodnością i spójnością w jednym. Architektoniczne detale zostały tu dopracowane do perfekcji. A tych kamieniczek są setki!
Idąc na wspominany wcześniej Długi Targ mijamy dziesiątki nastrojowych knajpek i sklepów. Wszystkie szyldy są stonowane i dostosowane do wyglądu miasta. Nawet Żabka ma mosiężny szyld w kolorze złotym.
Zajebisty jest ten budynek |
W końcu spotykamy starego dobrego znajomego - Neptuna. To prawdopodobnie jedno z nielicznych polskich miast, w którym stoi pomnik innego boga niż ten katolicki. Machamy mu i idziemy dalej - nad Motławę.
Proszę nie zwracać uwagi na malowniczy dźwig |
Widzisz wodę i myślisz: czy to morze? Nie, to Motława, rzeka. Zasadniczym minusem Gdańska jest to, że od umownego centrum miasta jest daleko do morza - kilkanaście kilometrów. Wypijmy tu jednak piwko. To co widzisz, to pozostałości po starych magazynach - spichrzach. Części z nich mieści się na tak zwanej Wyspie Spichrzów. Tam przechowywano ziarna i takie tam nudne rzeczy. Bo Gdańsk, to było miasto głownie handlu. Transport morski i te sprawy. O, popatrz, diabelski młyn!
Góra Gradowa, uciecha portowa
Piwko wypite, to chodźcie z powrotem na dworzec, bo będziemy jechać dalej. Jeszcze tylko pokażę wam widok na całe miasto. Tuż obok dworca mieści się stary fort Góra Gradowa. Obecnie pełni funkcję muzeum i miejsca, w którym można palić blanty bez przypału. Stąd możemy zobaczyć Gdańsk z każdej strony, Stocznię, biurowce, a nawet Wielki Mur Chiński i Tatry.
Jest stocznia? Jest. |
Na dole jednak czeka nas Szybka Kolej Miejska zwana potocznie eSKaeMką. Ten najlepszy wynalazek od czasów koła, zabierze nas w błyskawiczny sposób po całym Trójmieście, a nawet dalej - od Wejherowa, aż po Kartuzy.. Zabierze nas wszędzie oprócz... Plaży. Żeby dostać się na jakąkolwiek plażę w Gdańsku, trzeba z SKM przesiąść się do autobusu lub tramwaju.
Wnętrze SKM |
Wnętrze SKM 2 |
Zasadniczo w Gdańsku są trzy główne plaże: Stogi, Brzeźno i Jelitkowo (ta ostatnia nazwa została wymyślona przez Tajne Stowarzyszenie Ludzi z Nadwrażliwością Jelita Grubego). Legenda głosi, że jest też gdzieś plaża nudystów, ale ja się boję dużych zwierząt morskich. Przy Stogach, plaża jest bardzo szeroko, a nieopodal jest Nowy Port, gdzie mieści się latarnia morska, Westerplatte i parking ogromnych promów. Przy Brzeźnie jest dużo pijaczków, automatów do gry w cymbergaja i miejsc gdzie można zjeść śniadanie za wygórowane ceny. A Jelitkowo - to mój prywatny faworyt: dużo zieleni, miejsc gdzie można uprawiać s.. sport i długo spacerować.
Kosze na śmieci na plaży to bardzo ważna sprawa |
Cisza przed sztormem |
Ci dwoje przyszli o 9 rano na piwo na plażę. Ach, tak żyć... |
Może nie tylko morze
Jak wiadomo nie samą wodą człowiek żyje. Jedna z dzielnic Gdańskich oferuje coś na kształt znanego mi krakowskiego Kazimierza. Ulica Wajdeloty na Wrzeszczu, to nowa nastrojowa hipsternia, której metamorfozę możecie zobaczyć TUTAJ. Gdyby hipsterni było za mało zapraszam do miejsca, które się zwie Stary Meneż (+ KLIK). Jest to przestrzeń miejska z różnymi fajnymi lokalami na wydarzenia, imprezy i koncerty. Dla Krakowian mogę porównać to miejsce do słynnych ostatnio Dolnych Młynów.
Stary Meneż 1 |
Stary Meneż 2 |
Stary Meneż 3. Wiem. Dużo widać. |
Na pewno, przynajmniej część z Was, kojarzy Park w Oliwie. To wyrwany Alicji z Krainy Czarów obiekt z kilkunastometrowymi żywopłotami. Park jest utrzymany częściowo w stylu ogrodu francuskiego, a częściowo angielskiego. Na miejscu znajdziemy też dworek, muzeum, galerię i elegancką restaurację. Gdyby jednak odechciało nam się przesadnego splendoru - spokojnie, niedaleko jest McDonald's.
Uuuuu... |
Aaaaa.... |
Jakby ktoś się pytał gdzie jest Buka, to jest tutaj |
...a Grand Budapest Hotel tutaj |
Wolne Miasto
O korzeniach powstania tego określenia w stosunku do Gdańska poczytacie na Wikipedii. Niemniej poza kontekstem historycznym, to miasto nosi tą nazwę także za mentalność tubylców. Sporo tu ludzi otwartych, optymistycznych, światowych, szeroko rozumianych indywidualistów. Po ulicach kręci się bardzo dużo ludzi z kolorowymi włosami, tatuażami, kolczykami. I choć być może taki wizerunek się z tym nie kojarzy - to także nowa kolebka biznesu w Polsce. Powstaje tu ogromna ilość startupów. A bezrobocie tutaj galopująco spada z roku na rok.
Knajpa przy kamienicy, w której mieszkał Schopenhauer |
W Gdańsku jest sporo galerii handlowych i sklepów. Jednak warto zauważyć, że zamykają się one szybciej niż na południu kraju - często już nawet o 17, 18. To może być utrudnienie, ale zawsze znajdzie się jakiś otwarty sklep. Nie ma tu prawie wcale sklepów nocnych - to dość ciekawe zjawisko dla mnie, Krakusa, który za każdym zakrętem ma słynną "Planetę". Mimo tego, że jest tutaj dużo studentów, życie nocne zazwyczaj nie trwa do świtu - kluby czy puby są zamykane w okolicy północy, a w tygodniu wczesnym wieczorem. Ale jakbyście mieli pod ręką morze, to byście nie chcieli siedzieć w robocie długo, nie? No i pamiętajcie: "wolne" miasto. Tu się żyje dużo wolniej!
Sobota Sopota
Czas do Sopotu! Sopot ma swoich fanów, lecz przyznam szczerze, że to nie moja bajka. Jeśli jednak ktoś lubi Zakopane, to pokocha Sopot. Dziwne porównanie? Moim zdaniem zakopiańskie Krupówki niewiele różnią się od sopockiego Monciaka czyli jego najsłynniejszej ulicy. Nazwano pieszczotliwie w ten sposób ulicę Bohaterów Monte Cassino - to bowiem zlepek zbyt drogich restauracji i klubów. Wszystkie lanserskie i z płatnym wstępem. Nawet Nergal ma tutaj swoją knajpę czyli Libation.
Sopot w zbiorowej świadomości, to ogólnie weekendowa imprezownia. Po za tym jest jeszcze molo, na które jest płatny wstęp albo akurat jest po sztormie i trzeba je naprawiać. W pobliżu słynny Grand Hotel i dużo Sebixów. Syrenki są zachwycone.
Nie mam nowych zdjęć z Sopotu bo tam raczej nie bywam. Dodaję bardzo stare.
Piździ jak w Kieleckiem, 1962' |
Nowa Huta Trójmiasta
Na Helu (o którym zaraz) spotkałam Pana, który nazwał Gdynię Nową Hutą Trójmiasta. W jakimś sensie trudno odmówić mu racji. Tylko, że Gdynia jest fajna, a Nowa Huta nie (ŻARTUJE, PROSZĘ NIE ZABIJAĆ!).
Młode miasto zatopione w biurowcach i niskich blokach, zwieńczone monumentalnymi Sea Towers - najdroższymi apartamentami w okolicy, gdzie wynajem na jedną noc przekracza koszt 1000 zł. Oczywiście można tam też kupić mieszkanie na stałe i wieść szalone życie bogatego pirata.
Sea Towers na horyzoncie, o świcie |
W Gdyni jest piękny port. Uwielbiam go. No zobaczcie.
Trochę mało statków, bo nie podchodziłam bliżej - tu był lepszy kadr #yolo |
Koniec Polski, początek raju
Wprawdzie trudno nazwać go "okolicą Gdańska", ale komunikacja w to miejsce odbywa się bardzo sprawnie. Parędziesiąt minut wodolotem albo statkiem lub około godziny jazdy pociągiem z Gdyni. Omówmy Hel poza sezonem wakacyjnym. Wtedy to panie w kusych strojach rozdają pozostałości lodów z maszyn do robienia lodów. To wtedy właściciele knajp częstują darmowym piwem i żurkiem. Puste ogromne plaże są tylko dla nas. Bunkry czekają, aż je dokładnie zwiedzimy. Na promenadzie wódka smakuje szczęściem. A foki po raz pierwszy po sezonie przemawiają ludzkim głosem, A może to ta wódka? Cholera...
Cypel. Najdalej wysunięty punkt kraju. I mewy. |
Costa del Hel |
Fragment helskiej promenady |
Zamiast "Muzeum bursztynków, muszelek i pizdeczek" wolałam trochę inny bunkier do zwiedzania. |
Także ten... |
Czy wspominałam o wschodach słońca? Jak na razie jedyny sensowny powód dla mnie, żeby wstać przed szóstą rano, to udanie się na obserwację tego zjawiska. Najdalej wysunięty element Polski oferuje przepiękne wschody i zachody słońca.
Wiecie jak się najfajniej ogląda wschód słońca? W piżamie. W Pusheeny.
Bonus! Znaleziony na plaży but z najnowszej kolekcji Valentino |
Jeśli zastanawiacie się nad weekendowym wypadem gdziekolwiek, żeby nie oszaleć - polecam Trójmiasto. Jeśli zastanawiacie się gdzie zabukować przyszły weekend majowy czy wakacje, a cały czas bardziej boicie się zagranicznych terrorystów niż tych, których mamy obecnie w rządzie - polecam Trójmiasto. Jeśli zastanawiacie się czy nie rzucić tego wszystkiego i nie pojechać w Bieszczady - polecam Trójmiasto.
Wszystkie zdjęcia w tekście są mojego autorstwa. Robione Nokią 3310.
No... No... to sie nazywa wycieczka! Jade! Wstyd przyznać - nigdy w Gdańsku nie byłam...
OdpowiedzUsuńSisi! Kochana! Trochę zaniedbałam ten nasz "kosmetyczny" świat, muszę się ogarnąć chociaż odrobinkę. A to, to zdecydowanie coś więcej niż wycieczka. Przyjeżdżaj z Casablanki!
Usuń"Trochę". Cholera, bardzo! ;]
UsuńMyślę ze to nawet zaniedbanie doskonałe:)
Usuń