Czasami nie widzę różnicy w tym, czy coś jest ku czci, czy bez niej.
Nie traktowaliśmy ich poważnie, nawet - a może szczególnie wtedy - gdy wychodzili na ulicę. No bo jakoś tak ciężko poważnie traktować nieuzasadnioną wrogość i agresję. Taką, u podstaw której leży tylko lęk przed innością. Nagle wszystko się zmieniło. Dzisiaj dostają, raz po raz, na każdym kroku, społeczne przyzwolenie na manifestację swoich aberracji. To wszystko pod pretekstem miłości do ojczyzny. A tą najlepiej manifestować na Alejach Jerozolimskich, listopadem.
Mężczyzna, kobieta - każdy z nich musi kochać ojczyznę w pewien określony sposób. Rolą kobiety nie jest dociekać, a już na pewno nie rozumieć, co kieruje walecznymi mężczyznami. Jeśli będąc kobietą nie wizualizujesz sobie miejsca w domu, między paleniskiem, a gromadką dzieci, to znaczy, że jest z tobą coś nie tak. Chociaż tak po prawdzie wystarczy, że oprócz tej sceny, widzisz siebie także w innej roli. Wtedy też jest z tobą coś nie tak.
Rolą mężczyzny jest stać pod barykadą, rzucać granatami, albo przynajmniej mocnymi hasłami, tak aby zademonstrować swoją siłę i chęć poświęcenia własnego życia dla iluś-tam setek tysięcy kilometrów kwadratowych. Mężczyzna może robić to zawsze. No chyba, że nosi rurki, a bardziej, zamiast rzucać hasła, wolałby zrzucać ubranie ze swojego kolegi. Wtedy, jaśniepan wybaczy, nie wolno mu.
Bywać w niewielu miejscach, w kraju czy na świecie, to swego rodzaju luksus. Sporą traumą wydaje się wielogodzinna podróż dusznymi wagonami polskich kolei, podczas których do nozdrzy wbija się zapach niepranych zasłonek, łoju z włosów i potu. Samolot, szybka kolej? To rozwiązanie dla nowobogackich dzieci nowych układów. Ani to dobre dla ciebie, ani dla mnie. Myśleć powinno się tak, jak się żyje - lokalnie.
A jeszcze lepiej - kolektywnie. Dlatego, że bardzo ciężko jest wziąć w pełni odpowiedzialność za swoje życie. Na brzydkich osiedlach, przy obdrapanych ścianach, lub przy ołtarzach z misternymi figurkami - tylko tam, najlepiej rozdaje się odpowiedzialność, po równo. Jedna dla wszystkich i wszyscy dla jednej. Pamiętaj, że nic nie należy do ciebie, a już na pewno nie twoje życie, więc oddaj je mistycznemu bytowi, a to co zostanie, rozmień na drobne z sąsiadkami na ploteczkach.
Każda dobra historia, także ta o miłości do ojczyzny, potrzebuje dobrego antagonisty. Niech to będzie Żyd, komunista, bolszewik, czarnoskóry, Arab, gruba feministka, leciwy finansista, albo nazista (chociażby i z kosmosu). A najlepiej, gdy scenarzyści są w stanie połączyć te wszystkie postacie w jedną.
Pamiętaj jeszcze o marzeniach. To dla Polski je spełniasz. Każdy bajka, którą usłyszysz w dzieciństwie rozkazuje ci spełniać marzenia. Iść do lasu, zmierzyć się z wilkiem, pokazać się księciu na balu, wejść do łóżka z siedmioma mężczyznami, dać się obudzić pocałunkiem, uwierzyć, że można być prawdziwym chłopcem, albo że można pokonać Gargamela, Babę Jagę, uciec przed kotem, gdy jest się myszą, i tak dalej. Gdy tylko stajesz się dorosły i dalej pragniesz postępować zgodnie ze swoimi marzeniami, lepiej żeby były one takie, jak wszystkich innych. Lepiej żebyś marzył o; ciepłej (najczęściej nudnej) posadce, małym (najczęściej brzydkim) mieszkaniu, przeciętnym (najczęściej przeciętnym) partnerze. Świętach przy rodzinnym stole, browarku po pracy z kumplami i o wcześniejszej emeryturze. Lepiej żebyś, kurwa, o tym marzył!
Już nie odnajduję się w brzmieniach Sabatonu, żadnych symbolach, sceptycznie patrzę na chów wsobny, kolejki pod monopolowym, nagłówki i ramówki, działki na obrzeżach dużych miast. Widzę siebie tam, gdzie akurat siebie widzę - to może być Berlin, to może by Tel Awiw. Czasami nie widzę różnicy w tym, czy coś jest ku czci, czy bez niej.
Patrzę na Polskę i wzdycham, z rozczarowaniem: ty stara kurwo.
A ona do mnie: wzajemnie.
Nie pytaj mnie dlaczego w listopadzie nie bywam na Alejach Jerozolimskich.
Wysiadam z pociągu. I czasem żałuję, że nie jestem papieżem, bo gdy on miał ochotę ucałować ziemię (tę ziemię), to nikt nie uważał, że to jest coś dziwnego.
Nigdzie nie czuję się lepiej niż w środku lasu w Beskidzie Niskim. Chyba, że w Beskidzie Wysokim. A, i jeszcze na plaży Gdańsk-Jelitkowo. Wszędzie, gdzie maczał swoje paluszki plejstocen czy inne czwartorzędy. No i w dużych miastach również. Między wrocławskimi krasnalami, warszawskimi wieżowcami, poznańskimi rogalami. Także w domu. W domu też.
W liściach na wietrze kryje się jakaś wielka prawda i piękno, którego nigdy nie pojmę. I ilekroć ktoś próbuje naruszyć tę prawdę i to piękno - biada mu. W Skamieniałym Mieście (Ciężkowice), darłam się (na ludzi), którzy darli się (tak po prostu) od kilkudziesięciu minut: ludzie, tu rezerwat przyrody jest! Miałam wrażenie, że z każdym ich krzykiem gdzieś umiera mała sarenka albo wiewiórka i prawie bym się popłakała, gdyby ktoś nie odwrócił mojej uwagi, dzieląc się ze mną kanapką z plecaka.
Śmieci po kanapce zabieramy ze sobą i wyrzucamy do kosza, do cholery.
Jest we mnie nieustanna ciekawość, taka wieczna chęć dociekania. Jak. Dlaczego. Po co. Gdzie. Kiedy. No to jak w końcu było z tymi Żołnierzami Wyklętymi? Dlaczego Mieszko przyjął chrzest, bo nie pamiętam? Ile czołgów brało udział w II wojnie światowej po stronie polskiej? Jak wyglądały? Jako dorosły człowiek mogę się tym zainteresować z potrzeby serca, a nie dlatego, że ktoś mi wystawi za to ocenę. Nawet nauczę się "Bagnet na broń", tylko dlatego, że mi się podoba, że "czuję" ten wiersz i rozumiem.
Wiesz co mnie zachwyca? Twój uśmiech. Wyłapuję uśmiechy ludzi na ulicy i je kolekcjonuję. Lubię też, gdy oprócz tych uśmiechów, możemy wymienić słowa, te wszystkie piękne, dźwięczne słowa:
grdyka
lekko
szeleścić
czeluść
szept
trzepot
źdźbło
bursztyn
szkatułka
dżdżyście
mżawka
jeszcze
brzask
wolność
czułość
bliskość
Lubię, gdy dzień smakuje schabowym z ziemniakami. Dopatrzę się legendarnej polskiej gościnności - nawet, jeśli by mogła się pojawiać - muszą wpierw pojawić się procenty i mocno sprzyjające warunki. Docenię, gdy nasi strzelą gola, albo wielkie dzieło malarstwa. Pomyślę, że jesteśmy w całkiem niezłym miejscu na mapie, chociaż mogłoby być trochę cieplej. Cieszę się jak dziecko, gdy Polacy dokonają jakiegoś naukowego odkrycia, a ja mogę się nim pochwalić moim anglojęzycznym znajomym. Obleje się rumieńcem, gdy ktoś powie, że Polki są najpiękniejsze. I chociaż ja osobiście uważam, że najpiękniejsze kobiety są na Bliskim Wschodzie - z grzeczności nie zaprzeczę. Nie dane mi było zakochać się w twórczości Sienkiewicza, ale w twórczości Sapkowskiego - już tak.
Łatwo i trudno jednocześnie zebrać wszystkie swoje sympatie w kilku słowach. No bo wiecie, ja mam tych kilka słów. A o tym buduje się architektoniczne cuda z tysięcy cegieł. O tym robi się wystawy, całe muzea. O tym pisze się nieprzebrane tomiszcza. O tym tworzy się gry komputerowe. O tym pije się kompot i zajada się pierogi. O tym się walczy. O to się walczy. O tym próbuje się śpiewać piosenki.
Czasami staję przed Polską i mówię: cholera, kocham cię.
A ona, że wzajemnie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz