poniedziałek, 29 stycznia 2018

Czy porno i dmuchane lale są zagrożeniem dla kobiet?















Tym jednym tekstem sprawię, że feministki mnie znienawidzą. 
Clickbait? Niekoniecznie.


W odpowiedzi na pytanie w tytule:

NIE.

I tu mogłabym zakończyć, ale ktoś w internecie nie ma racji, więc muszę temat rozwinąć.




Wysokie Obcasy, niskie pobudki

Mowa mianowicie o artykule na stronie internetowej Wysokich Obcasów, o wdzięcznym tytule: "Możemy cię zastąpić dmuchaną lalą i pornotelewizją" boli w świecie, w którym kobiecie uparcie odmawia się człowieczeństwa". Jeśli będziecie chcieli, to sobie go bez problemu wyszukacie. 

Jest w nim mowa o reklamie pewnej firmy, świadczącej usługi telekomunikacyjne, poszerzającej swoje pakiety sportowych i erotycznych kanałów telewizyjnych, w której pan zasiada na kanapie z dwiema lalkami o kobiecej sylwetce. Jedna z nich jest ubrana na sportowo, druga nosi seksowną piżamkę i rajstopy samonośne. 

Cały artykuł utrzymany jest w tonie pełnym wyrzutów do twórców reklamy, jak i całości męskiej części społeczeństwa. Padają uwagi o wymuszonym wyluzowaniu, sugerowaniu, że mężczyznom nie potrzebne są w życiu uczucia wyższe, dyskredytowaniu gadżetów erotycznych, przedmiotowym traktowaniu kobiet, nawiązaniu do akcji #metoo. 
Takiego bigosu, niezrozumienia i trywializowania wielu tematów w krótkim artykuliku dawno nie spotkałam. Plus, jestem przerażona poziomem konwersacji, jaka się pojawiła w związku z tym w social mediach.


Girl Power

O ile całym sercem jestem z pierwotnymi założeniami emancypantek i sufrażystek, tak mam problem ze współczesnym feminizmem, o czym pisałam tutaj. Obawiam się, że jest w znacznej mierze sprowadzony do jakiejś wojny płci która, w moim osobistym odczuciu, nie istnieje. I przyszywania łatek, ogromnej potrzeby przynależności. W ten oto sposób mierzą się ze sobą rzeczy niewspółmiernie; kwestia molestowania seksualnego i niewinnych spojrzeń na tyłek, parytetów z realną dyskryminacją w miejscu pracy, bycie silną kobietą i bycie odpychającym "babochłopem". W rezultacie wychodzi na to, że feministki to na tyle spolaryzowana grupa, że ciężko je wszystkie brać jedną miarą.

Po pierwsze, przyglądając się artykułowi, który wspominam na wstępie, po raz kolejny w życiu mam wrażenie, że nikt tak nie zaszkodzi kobiecie, jak inna kobieta. Siłą rzeczy autorka sugeruje, iż kobiety są na tyle nieciekawe, że mężczyźni mogą rozważać dla nich alternatywę, w postaci manekinów z silikonu (czy z czego się tam je robi) oraz filmików w internecie. Sami twórcy, ni mniej, ni więcej, mówią tylko o określonych pakietach programów w telewizji. 

Czy jest na sali psycholog? Być może takie przekonanie, to pochodna jakichś przykrych doświadczeń z mężczyznami w przeszłości i/albo problemy z własną osobowością, charakterem, deficytami, samoakceptacją, poczuciem własnej wartości. W innym wypadku nie widzę sensownego wytłumaczenia dla mówienia o kawałku gumy w peruce, jako substytucie żywej i myślącej istoty.

Po drugie, ten artykuł jest uwłaczający również dla panów, ponieważ mężczyzna w nim został sprowadzony do bezrozumnej małpy pozbawionej uczuć wyższych. I tutaj znowu przyczyny tego stanu rzeczy mogą być takie, jak wspomniałam wcześniej. Albo, (nie) chcę być złośliwa, może być to sygnał, że warto zmienić towarzystwo.



Tworzywa sztuczne, a płonący konar

Każdy z nas ma, do pewnego stopnia, takie same potrzeby, tylko na różne sposoby pragniemy je zaspokoić. 

Chcemy szczęśliwie kochać, przytulać się, pieprzyć, usłyszeć dobre słowo, mieć marzenia, "stówkę" w kieszeni na czarną godzinę, czarne dziesięć minut lub Czarny Piątek.

To czy będziemy zadowoleni ze swojego życia wynika z naszego podejścia, ale także ludzi, którymi się otaczamy. Jeśli nie będziemy się nawzajem szanować, hierarchizując się na nieistniejącym wykresie, nigdy nie znajdziemy szczęścia i równowagi, o którym piszę akapit wyżej, tam o tym uśmiechu i pieprzeniu się.

O ile sama nie będziesz tego chciała, droga kobieto, nigdy nic nie będzie dla ciebie zagrożeniem. A już na pewno nie lalki i pornuchy - bo i jedno i drugie sprowadza się tylko do jakiegoś aspektu rozrywki. Dobrze, gdy ona się pojawia, w takiej bądź innej postaci, ale jest jeszcze cała masa innych rozrywek oraz ważnych (i fajnych) w życiu rzeczy. I mężczyźni (oraz kobiety!) o tym doskonale wiedzą.

Warto wykształcić w sobie zawczasu świadomość, która jest jak najwierniejszy przyjaciel w najczarniejszej godzinie. Mówi on tak: cokolwiek się nie stanie, pamiętaj, że jesteś niezastąpiona i jedyna w swoim rodzaju. Masz w rękach, w całej sobie, zestaw narzędzi, takiego pana (panią!) złota rączka, dzięki której możesz w życiu sięgać po wszystko, na co tylko masz ochotę, sprawiając, że rzeczy będą się działy po twojej myśli. Pierwszym krokiem do poznania tego przyjaciela jest akceptacja siebie. To prowadzi do słusznego odczucia, że zarówno w wersji "podomka i 38 stopni gorączki" jak i "bal w Sheratonie" można być atrakcyjnym, ciekawym, pożądanym, i kochanym przez innych. Ale więcej o tym może kiedy indziej. 

Myślisz, że wystarczy wystający pośladek i różowy sutek, aby mężczyźnie odjebało na punkcie kobiety? W miarę inteligentnemu mężczyźnie? (Innymi chyba nie jesteś zainteresowana, niezależnie od tego jaką rolę mieli by spełniać w twoim życiu, prawda?)  Prześledź historię od starożytności, aż po najnowszą, obejrzyj kilka durnych komedii romantycznych, poczytaj kilka książek, przyjrzyj się szczęśliwym związkom znajomych - rozejrzyj się i zobacz, że tak wcale nie jest, mimo, że to bardzo modne, mówienie w ten sposób, a już na pewno gdy siedzisz z koleżankami, urządzając sabat czarownic. Przypatrz się temu wszystkiego i zauważ, że w oczach mężczyzn kobiety, to nie tylko dziury przeznaczone na spermę, które wymywa się ciepłą wodą z mydłem, by następnie schować je do szafy.

Mówienie tak o mężczyznach jest tak samo krzywdzące, jak mówienie o kobietach, że lecą jedynie na pieniądze i bicki. Że co proszę? Nie, to tak nie działa. Człowiek, to nie tylko jego stan posiadania. To bardzo skomplikowana, unikatowa struktura cech, która składa się na to, że kogoś lubimy, a kogoś innego już niekoniecznie. Jestem zażenowana, że muszę pisać takie oczywistości. 


Wejdźmy w to głębiej

Namówię cię z tego miejsca do złe.. do dobrego - włącz pornografię. Zobacz jak to wygląda. Być może będziesz zaskoczona. Być może ci się spodoba. Być może znajdziesz w tym źródło inspiracji. Jesteś dorosła, nie wstydź się takich rzeczy. Co więcej, zauważysz, że porno bywa dokładnie takie jak każde inne filmy - lepsze lub gorsze. I że nierzadko jest robione ze smakiem. A że jest w tym jakaś doza sztuczności, aktorzy robią to dla pieniędzy, a potem nie wezmą razem ślubu? Nie wiem w takim razie jak możesz oglądać filmy sensacyjne bez wyraźnej dawki sceptycyzmu i rozczarowania.

Pornografii dostaje się głównie za to, że jest taka jak, nomen omen, dobry seks - pozbawiona konwenansów i bezpruderyjna. Nie wiem dlaczego te cechy, na siłę i niezależnie od kontekstu, łączone są z odindywidualizowaniem kobiet. Istnieje taka szkoła w nurcie feministycznym, która głosi, że porno wcale nieuprzedmiotowia pań, ponieważ na tych filmach kobieta robi to co chce, nie skazując się tylko na role kury domowej. I wreszcie okazuje się, że w porno, w sporej części przypadków, nie istnieje coś takiego jak tradycyjny podział ról - faceci tez lubią być uwodzeni czy dominowani (zupełnie tak jak w prawdziwym życiu, niespodzianka!). 

Biorąc pod uwagę fakt, że wedle statystyk wciąż niewiele kobiet wie jak wygląda pornografia, a swoją opinie bazuje na zdaniu pseudo autorytetów moralnych - krytyka wypływa głownie ze środowisk kościelnych, wykładowców, polityków. Więc powiedzmy sobie szczerze - osób mało aktywnych seksualnie. Politycy i ich (pardon) bierne (nie tylko politycznie) żony, księża i prostytutki. To idealne przykłady - chcieliby porobić to i tamto, ale im nie wolno. Wiec krytykują. Niech padnie kulinarne, ale jakże adekwatne porównanie - osoby pozostające na diecie będą najbardziej krytykować obżartuchów. To ten sam mechanizm.



Złe wiadomości

Jeśli dalej uważasz, że zbiór pikseli na ekranie i wyrób ze sztucznego tworzywa jest dla kobiet zagrożeniem - mam dla ciebie całą masę złych wiadomości.

Zagrożeniem będą dla ciebie restauracje. Ot, chociażby ramen podany w fantazyjny sposób. Te dziwne glony, jajko ugotowane na pół-miękko (7,5 minuty), orientalne rozwiązania. Kto to widział takie wydziwianie, w domu się takich rzeczy nie robi. Na twoim miejscu zabroniłabym mężczyznom w ogóle chodzić do restauracji - jeszcze się, nie daj buk, rozsmakują w tej kulinarnej, efekciarskiej ekstrawagancji!

Zagrożeniem będzie dla ciebie miła pani sprzedawczyni, która zagada i będzie po prostu pomocna. Że niby pomaga dobrać rozmiar koszuli. Takie suki są najgorsze. Może się okazać, że ten z pozoru bezduszny akt sprzedaży, to tak naprawdę jego, pierwsza od dawna, ciekawa konwersacja, w którą ktoś się zaangażował, i podczas której nie musi wysłuchiwać wyrzutów jaki to on jest beznadziejny. To może być nawet flirt! A wtedy biada, ach biada.

Zagrożeniem będzie wnętrze ładnego domu znajomych, które ktoś urządził z niesamowitym smakiem. Dobry gust, czystość, subtelne, ale starannie dobrane dodatki, jakieś fengszui, dobre wibracje. Istnieje ryzyko, że będzie chciał ten wystrój pochwalić, ba, nawet częściej tam przebywać. A przecież wasz dom jest naj-kurwa-piękniejszy. Zapal zapachową świeczkę z Ikei. Tak, nie kocha cię.

Poszedł do krawca wymienić zamek w jeansach? Ja jebie, na co ty się zgadzasz. Przecież ty to zrobisz lepiej. To podważa twój autorytet jako pani domu. Idź tam z tymi spodniami, karz tej pindzie odpruć ten zamek (najlepiej na jego oczach), by następnie z dumą wrócić do domu i samej go przyszyć. 

Warto też wspomnieć o wyjściu na piwo z kumplami, względnie kumplem, sztuk jeden. Albo kumpelą, ale przecież takiego wariantu nie przewidujesz. Przyjaźń damsko-męska? Tfu! W każdym razie - to jest dopiero zagrożenie przez duże "z". Może się okazać, że to im / jemu / jej, w pierwszej kolejności zwierza się z ważnych wydarzeń w życiu. Angażującym projekcie w pracy, perspektywach delegacyjnych, driftowaniem na obrzeżach miasta, marzeń, diagnozą od onkologa, nauczeniem się gotowania tego (pierdolonego!) ramenu. Albo z innych rzeczy.

Zagrożeniem będzie w końcu malowniczy zachód słońca, zauważony, kto wie, może gdzieś w trakcie biegania po parku. Piękny, majestatyczny, na tyle poruszający, że być może wspomni dawną miłość, albo chociaż pierogi, które robiła jego ciotka. Jebana miłość, jebana ciotka. Z waszego parteru, przy oknach skierowanych na północny-wschód takich zachodów nie znaju. Jebane słońce.



Zagrożeniem może być nawet wpis na blogu.







P.s. Jeśli macie ochotę na szczyptę masochizmu, serdecznie zapraszam na wątek, na profilu WO (klik), w którym to panie wyrażają swoje bardzo smutne, przerażające opinie o panach. Pod imieniem i nazwiskiem, publicznie, bez żadnej krępacji.

Więcej:   


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz