Kim chcieliście być jak byliście dziećmi? Lekarzami, strażakami, policjantami? Dziś artykuł o skonfrontowaniu marzeń z rzeczywistością.
Dziecięca spontaniczność, jaka towarzyszyła deklaracjom o zawodach podejmowanych w przyszłości była świeża, czysta, jedyna w swoim rodzaju. Piękna. Dorosłe życie zweryfikowało jednak wiele spraw - także, a może szczególnie - dziecięce marzenia.
W tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem - powiedzenie Kiepskiego mogłoby być mottem wielu Polaków. Bo lata nauki, studiów, kursów, szkoleń, trudu ogólnie, nie zawsze przynoszą sukces zawodowy. Nawet "pewniaki" rekomendowane przez rodziców, babcie, ciocie, sąsiadki, ekspertów, jakie zobaczycie poniżej, to często drogi, które nie przynoszą sławy, władzy, spełnienia, prestiżu, pieniędzy i nagich kobiet. Przynoszą za to rozczarowania.
Prawnik
Pięć lat studiów, średnio dwa lata aplikacji, ileś-tam lat stażu, asesury czy zwał jak zwał. Innymi słowy: wieczność w piekle. Przez te wszystkie lata uczysz się rzeczy, których nie rozumiesz. A gdy w końcu zaczynasz je rozumieć, zmienia się prawo i musisz zacząć rozumieć wszystko na nowo. Ta zasada nie sprawdza się wśród kumatych, studentów raczej z uczelni renomowanych, ci ogarniają mechanizmy, które rządzą zmianami przepisów. Ale nie wszyscy, którzy chcą zostać świetnymi prawnikami są kumaci.
Pół biedy, gdy mieszkasz w Warszawie - wieloletni zapieprz powinien Ci się zrekompensować świetną pracą z dobrymi zarobkami w dochodowej kancelarii. Gorzej jak trafisz gdzie indziej. Ponadto gdy skończysz same studia prawnicze, nie upoważnia Cię to do wykonywania "zawodu prawnika". Możesz zatrudnić się wszędzie - w kebabie, w ksero lub jako sekretarka w kancelarii i parzyć kawę mecenasowi. Jeśli jednak chcesz być adwokatem, radcą prawnym, notariuszem, prokuratorem albo sędzią, musisz iść na wyżej wspomnianą aplikacje. Jeśli dostaniesz się na aplikację państwową po ultratrudnym egzaminie, dostajesz 2500zł miesięcznie i dalej musisz się uczyć. JEDNAKŻE jeśli podwinie Ci się noga i wylecisz z aplikacji (1,5-3 letniej) - musisz oddać to co zarobiłeś. Jeśli trafisz na aplikację prywatną, zapłacisz ze semestr 2500zł albo i więcej, a raczej ciężko będzie Ci to pogodzić z normalną pracą. Robisz to wszystko i niemal do trzydziestki musisz brać kasę od rodziców. Żenujące? Podobno nieco się to pozmieniało w ostatnim czasie na lepsze, ale nieznacznie. Ponadto musisz polubić garnitury, garsonki, figurki Temidy, drogie klasyczne gadżety i do końca życia chodzić z kijem w dupie.
Nic dziwnego, że koło czterdziestki dopada Cię kryzys - zaczynasz jeździć do Mielna na dyskoteki, chodzić w białych adidasach i w koszulce z różowym napisem "summertime".
Minuta ciszy, proszę Państwa.
Lekarz
Lekarze mają trochę lepiej. Pięć lat studiów i kilka lat stażu gwarantują pracę dobrą i pożądaną odrazu. Niemniej specjalizację narzuca zapotrzebowanie na rynku. Zawsze chciałeś być ginekologiem? Przykro mi, tylko anestezjologia do końca roku. A w międzyczasie, nie krępuj się, pooglądaj sobie jakieś flaki, odbyty i stare baby.
Żeby zostać lekarzem trzeba mieć chyba jeszcze bardziej kumaty łeb niż jak się chce zostać prawnikiem. Musisz nauczyć się nie tylko zasad funkcjonowania organizmu człowieka i chorób, ale i tysięcy substancji, ich nazw i działania, także po łacinie. Gdy w końcu rozpoczynasz praktykę jeszcze jako student, zwracasz się do pacjenta w sposób niezrozumiały normalnemu człowiekowi. Gdy ostatnio byłam w klinice stomatologicznej, gdzie pod czujnym okiem doświadczonych lekarzy pacjentów przyjmują studenci, myślałam, że zemdleję gdy praktykantka uraczyła mnie fachową terminologią z zakresu usuwania ósemek. Jakoś mi się tak odechciało. (Boli? Nie, nieee, wcale nie boli, to ja już może pójdę.)
Zmiany po 876 godzin bez przerwy, to w szpitalnej pracy norma. Normą jest też obowiązek spełniania wielu innych absurdalnych norm, na przykład określonego sposobu wypisywania recept. A jeśli już przy receptach jesteśmy - jeśli zapragniesz zostać lekarzem gwarantuje ci, że nagle znajdzie się mnóstwo znajomych, którzy będą chcieli z tobą odświeżyć znajomość.
Polityk
Władza, pieniądze, seks - to wszystko czeka każdego, kto obierze karierę polityczną. Kto powiedział, że bezpośrednio? Może w formie afer, skandali... To trochę jak prosić przekornego dżina z lampy o trzy życzenia. Wszystko w krzywym zwierciadle.
By zostać politykiem może skończyć każdy kierunek studiów: ekonomię, prawo, psychologię, socjologię, kosmetologię, sztukę ogrodową - to nie ma znaczenia. Jeśli ktoś myśli, że karierę polityczną ułatwia politologia, niech wie, że ten kierunek ułatwia co najwyżej zostanie żulem - nie prezydentem. Potem droga jest prosta - zostanie najpierw radnym, potem praca na przykład asystenta w biurze poselskim, później paru osobom trzeba zrobić loda i voila - jesteś posłem.
Nadmienić należy, że wybierając taką, a nie inną karierę czeka cię w takim kraju jak Polska zaszufladkowanie. Sympatyzujesz z prawicą? Ty zacofany, homofobiczny rasisto, weź idź lepiej do babci obieraj ziemniaki. Sympatyzujesz z lewicą? Ty homogenderyczna masońska cioto, weź se włosy na różowo przefarbuj. Widzicie, jakie to proste?
Urzędnik państwowy
Stabilna praca w stabilnej instytucji, na przykład w urzędzie miasta - super. Obowiązki sekretarsko-asystenckie czyli w zasadzie takie jak w 80% stanowiskach biurowych prac. Niemniej żeby dostać pracę w instytucji publicznej musisz przejść skomplikowaną rekrutację. A potem musisz raportować każde pierdnięcie.
Dwie przerwy po 15. minut w przeciągu dnia o wyznaczonych porach, dress code, panie Krysie o średniej wiekowej +55 - witaj urzędnicza rzeczywistości. Użeranie się z ludźmi gratis jako rozrywka do kawy. Gwarancja zostania zimną suką! Przesadny porządek, przesadne procedury, przesadne trwałe na włosach. Nie moja bajka.
Policjant
Czy naprawdę muszę tu coś pisać?
Ps. Jestem chora i wraz z pisaniem każdego kolejnego podpunktu skakała mi temperatura. Skutkiem jest to, że każdy kolejny podpunkt jest krótszy i mniej merytoryczny. Ale blogerowi wszystko wolno.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz