sobota, 11 kwietnia 2015

Przychodzi baba do drogerii

Idealna nazwa lakieru do paznokci dla mnie

Kupno wacików, to może być nie lada wyzwanie. Szczególnie jeśli masz do czynienia z opóźnionymi umysłowo istotami. Częściowo w zapowiedzi mojego kosmetycznego bloga, częściowo dlatego, że nie chce mi się pisać o Smoleńsku, tunezyjskich zamachowcach i jakichkolwiek innych zamachowcach - dziś o szeroko rozumianych drogeriach będzie.


Sephora - czyli czemu ten ochroniarz tak się na mnie gapi


Lubię drogerie Sephora za asortyment. Ogrom zapachów męskich i damskich, mnóstwo dobrych, tak zwanych "selektywnych" marek, przyzwoitej jakości kosmetyki marki samej drogerii. Co z tego, skoro prawie zawsze czuje się tam jak intruz, zbieg z Alcatras? Ilekroć mam ochotę przetrwonić tam pieniądze (tych okazji nie jest zbyt wiele, tylko po udanych napadach na bank [*]), skutecznie zniechęca mnie do tego ochroniarz, który dyszy mi w kark za każdym razem, gdy biorę w dłoń Chanelki Chance.


Musi mieć głęboko rozwinięty system rozpoznawania związków przyczynowo-skutkowych:

Paletka Urban Decay? Ty stara złodziejko. 
Tint z Benefitu? Ktoś tu próbuje być gangsterem. 
Korektor od Make Up For Ever? 15ml za 160zł - podpowiem: nie stać cię.
Płyn do kąpieli w kształcie smoka? Pewnie tylko na to cię stać.


Sprawdziłam - nie ma większego znaczenia, czy właśnie odjebałam się jak na wiejskie wesele czy jestem w keżualowym dresie. Mają bramki? Mają. Więc po co im Shrek?! 
To nie ta bajka, stary, wracaj do Biedry.
O cholera, a może on mnie podrywa?! 
Może on podrywa wszystkie?!?!


Douglas - raz słońce, a raz deszcz




Każdy Douglas jest inny. Ale ogólnie w Douglasie jest kapeczkę lepiej niż u wyżej wspomnianego poprzednika. Zazwyczaj ochroniarze mówią dzień dobry i się uśmiechają. Nie jestem złodziejem, uff. No i mają NYX, a z NYX bardzo się lubimy. Gorzej jak potrzebuję czegoś lecz nie do końca wiem czego, a chcę wypróbować nowy produkt. Już kilkukrotnie złapałam sprzedawczynie na braku podstawowej wiedzy z zakresu zastosowania produktów, ale też z obsługi klienta. 

Bo klient ma zawsze rację!



W dzisiejszym odcinku - kryjący korektor pod oczy.

- Dzień dobry, poszukuję kryjącego korektora pod oczy, może mi Pani poleci coś dobrego?
- Tak to <podaje>.

(sprawdzam na dłoni)

- Ale przecież to różowa lura z brokatem, on nie kryje, proszę zobaczyć...
- Kryje.
- Nie kryje.
- Kryje.
- Nie kryje.
- Kryje.

(może pominę ten intelektualny dialog)

- Ee, dziękuję, ja się jednak jeszcze zastanowię.

Nad życiem.

Innym razem doradzano mi kolory, które im nie schodzą (dla niggasów, ciemne beże podkładu), co w przypadku mojej cery było naprawdę dużym fau paux i odebrałam to jasno, jako wciśnięcie produktu, który "nie może się sprzedać". Jeszcze innym razem, pani próbowała mi wcisnąć krem, któremu kończy się data ważności. Douglasie, żółta kartka, w kierunku czerwonej! Pomarańczowa kartka wręcz! Jesteście u pani!

Ps. W Douglasie skorzystałam też z darmowego mejkapu. Wszystkie zasady dobrego malowania zostały złamane i kobita chciała malować mnie niezdezynfekowanymi testerami. 
Ps 2. Dobre imię tego miejsca uratowała ostatnio bardzo miła Pani tam sprzedająca i próbki rozdawająca. 

Dziękuję, Wysoki Sądzie, nie mam więcej pytań.


MAC - koszmar pokolenia 1200 zł



Niesamowita gama kolorystyczna pomadek i podkładów macha nam już od wejścia do sklepu. W niespotykany dotąd sposób, fluidy do twarzy zostały starannie podzielone na ciepłe i jasne odcienie, na w miarę drogie i kurewsko drogie, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie. Panie sprzedawczynie raczej znają się na rzeczy i są zawsze ładnie umalowane. Ale gdy za jedną z setek kolorów szminek trzeba zapłacić 90 zł, przestaje być różowo (czerowno, fioletowo, nude'owo). Tym bardziej, że owszem, są bardzo dobrej jakości, ale można spokojnie kupić szminki równie dobre lub nawet lepsze jakościowo dużo taniej. Główną rolę odgrywa tu fakt, że MAC jest po prostu modny. Kupę kasy wydaje na promocję wśród celebrytów (Rihanna, Kylie Jenner etc.) i blogerek, w związku z czym posiadanie produktu MAC, to trochę tak jak posiadanie iPhona. Nie ma to jak ścieżka zdrowia - MAC po dużym latte w Starbucksie.

Estee Lauder - ...



Nawet tam nie wchodzę.


L'Occitane - magia obcych ziem



Lawendowa łąka na wybrzeżu Prowansji? Czemu nie, ja w to wchodzę. Wchodzę więc w L'Occitane, które od progu kusi francusko-śródziemnomorskim klimatem, wnętrza są pełne "ciepłych" drewnianych dodatków, czuję się tam jak w stylizowanym salonie SPA. Dla mnie to bardzo miła odmiana od "przemysłowych", "zimnych" pomieszczeń. Zapachy, zapachy i jeszcze raz zapachy każdego produktu. Nie bez kozery wzbudza to dodatkowe skojarzenia ze SPA. 


Ceny nie są najniższe, ale za to produkty są bardzo dobre jakościowo i wydajne, więc się opłacają. A ich kremy do rąk, to już kwestia kultowa. Lubię, lubię, lubię.


Yves Rocher - rochej ok





Babie nie dogodzisz - świetny customer care, produkty średnie. To kolejna francuska marka, która kusi otoczką podobnie jak L'Occitane - ładne wnętrza, koszyczki, kokardki, błyskotki, opakowanka, duperelki. Jeśli się jest ich stałym klientem, można dostać naprawdę duże rabaty - zarówno w drogerii jak i przez sklep internetowy. 

Co z tego jednak, skoro żele pod prysznic kiepsko się pienią, perfumy krótko utrzymują się na skórze, pomadki schodzą po kilku minutach, kremy... Meh. Następny!


Inglot - Poland for the win!




To polska marka, którą pamiętam od zawsze. To były moje pierwsze cienie do powiek (złoty! w TAKIM opakowaniu), pierwsze szminki, pierwsze nieśmiałe malowanie twarzy. Z niezwykłą dumą obserwuję jak zagraniczni wizażyści posługują się naszymi kosmetykami, Trudno się im dziwić - są bardzo dobre. Choć mają swoje lepsze i gorsze strony. Tu też podobnie jak z MAC mamy do dyspozycji setki kolorów szminek - ale za ok. 30 zł, nie za 90 zł. Jedyne co mnie dosyć mocno zniechęca do częstych zakupów tam, to nachalne sprzedawczynie - chyba nigdy nie udało mi się w spokoju wybrać odcienia wyżej wspomnianej szminki. Sprzedawczynie zwykle mają swoją koncepcję na temat krwistej czerwieni czy intensywnego fioletu. No i jedna z pań nie wiedziała co to są zimne, a co to ciepłe kolory, ale wybaczam, bo mam dzień dobroci dla zwierząt.


Rossmann - Forteca Pomacanych Produktów




Najbardziej popularna drogeria w Polsce, na której ciąży brzemię. 
Kremy - odkręcone. 
Cienie - pomaziane. 
Dezodoranty - wypsikane. 
Tusze do rzęs - zaschnięte. 
Lakiery do paznokci - otwarte. 
Szminki - napoczęte. 
Frotki do włosów - rozparcelowane. 
Czy muszę tłumaczyć dalej?

Powszechność tychże sklepów przyciąga wszelką patologię, która nie rozumie słowa TESTER i woli pogrzebać w produktach, które później właśnie Ty zabierasz do koszyka. Może to rodzaj jakiegoś fetyszu, może niedojebania, nie wiem, niemniej dopóki nie mam pewności, że produkt rossmanowy nie jest wyjęty "z szuflady rezerwowej" lub nie jest przynajmniej z tylnej części półki sklepowej - nie biere.


Super Pharm - super sprawa




Dla lekomana i hipochondryka jakim jestem, będąc tym samym fanką kosmetyków - to raj. Kolorówka, zapachy, produkty higieniczne, przemysłu domowego i apteczne. Mogę kupić paracetamol i perfumy w jednym miejscu! I choć możecie powiedzieć, że to samo mam w Rossmanie, to nie mam tego samego, bo w Super Pharm mam o wiele lepszy stosunek ilości towarów do jakości klienteli. 

Niemacającej klienteli.


Natura - z natury dobra (zapłaćcie mi za hasło reklamowe)


Świetne promocje (np. 1+1 czyli dwa produkty tej samej firmy w cenie jednego, albo 40% na kolorówkę), to jest to co dziewczynki lubią najbardziej. Drogeria Natura dba o to, by co jakiś czas wyjść klientom naprzeciw z naprawdę opłacalną akcją. Mają tam swoją markę My Secret, jest dobra jakościowo i tania jak barszcz - straszyć może jedynie dziecięcym designem. Wybór produktów jest duży, jednak nie tak duży jak w Super Pharm. To jednak nie zmienia faktu, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Natura ma w swoim asortymencie produkty kilku firm, które nie są dostępne w innych drogeriach. Sprzedawczynie są mocno neutralne, ale dla mnie to też jest na plus, bo raczej nie przepadam, jak ktoś mi doradza w wybieraniu płynu do higieny intymnej.


Firlit - sto lat za murzynami



Kojarzycie perfumy Pani Walewska? Babcine pomadki Celia? O tak, moi drodzy, oto przed Wami skarbnica teściowościowości! Czas w Firlicie zatrzymał się dawno temu (szczególnie w tym na ul. Starowiślnej). I choć od czasu do czasu pojawiają się w tam powiewy nowej ery (Essence, Maybeline, Revlon, Invisibobble!), człowiek może wyjść z PRLu, ale PRL z człowieka - nie. Obsługa "ciotek", które kompletnie nie znają się na rzeczy (nie tylko na produktach, ale także na obsłudze klienta), to nie jest zbyt dobra reklama lecz żeby nie było tak bardzo źle, w Firlicie znajdziemy miliony pierdolników do włosów czy paznokci - czasem mniej, czasem bardziej przydatnych.


Hebe - haba haba haba




Z tą drogerią mam dobre, nadmorskie wspomnienia z Gdyni, gdzie kilka lat temu wyrabiałam kartę stałego klienta zanim to było modne. I zanim to było w Krakowie. Konfrontując obraz z przeszłości z tym co mam obecnie, muszę powiedzieć, że obsługa gdyńska była dużo bardziej... Zaangażowana? Chociaż być może niektórzy uznali, by to już za lekko nachalne zachowanie. Hebe ma dużo fajnych produktów, powoli otwierają się na "modne rzeczy z internetu" (to tam dorwałam np. szczotkę Tangle Teezer). 




Na minus jednak muszę policzyć układ praktycznie każdej drogerii Hebe. Klientka - dlaczego tam jest tak ciasno? Dlaczego?!


Golden Rose - nie wszystko złoto, co się świeci




To co dzieje się na wyspach czy krakowskim sklepie firmowym, to istne szaleństwo. Sprzedawczynie żyją tam w transie oczarowania kosmetykami, które sprzedają. Niemniej – w negatywnym znaczeniu tego stwierdzenia. Malują się szminkami, kredkami i innymi produktami PO CZYM odkładają je na miejsce, czytaj na miejsce z którego później dostanie je jakiś klient. Bez żadnego, absolutnie żadnego obciachu. Szukałam jakiś czas temu konturówki do ust i myślałam, że się porzygam jak zobaczyłam co sprzedająca robi z nią w ramach zaprezentowania mi koloru. Na moje pytanie czy to jest tester usłyszałam oczywiście odpowiedź przeczącą.
Może wcześniej sprzedawczynie GR pracowały w Rossmanie?

Dlaczego więc tam w ogóle kupuję?
Ubóstwiam szminki Golden Rose z serii Velvet Matte i Vision. Są trwałe, tanie jak barszcz (ok. 10 zł), niewysuszające i w bogatej gamie kolorystycznej. Opanowały już dawno serca Polek i blogosferę (spróbujcie gdzieś znaleźć w Krakowie stacjonarnie odcień 02 pierwszej serii – powodzenia).

Jeśli mogę Wam coś poradzić – zawsze kupujcie tam tylko zafoliowane produkty „spod lady”, nie zgadzajcie się na wersje rozpakowane. Chociaż kolekcja szminek o chwytliwej nazwie „Lipstick” jest „pod lady”, a kobity i tak odkręcają kolory i się nimi bawią, także strzeżcie się kupujący, strzeżcie się powiadam.


Drogeria Pigment - miejmy razem dzieci 




W Krakowie, są dwie drogerie, gdzie dostąpimy boskości kosmetycznej.
Sieć Jasmin oferuje MASĘ produktów, których nie można dostać nigdzie indziej stacjonarnie, z markami dotychczas dostępnymi tylko w internecie na czele: Sleek, Makeup Revolution, The Balm (bardziej obfita i tańsza oferta niż w Douglasie), Anabelle Minerals, Miyo, Hakuro, Maestro, Receptury Babuszki Agafii, Bingo SPA, Natura Siberica i wieeeele innych.

To jedyny sklep, gdzie absolutnie nigdy „czy mogę w czymś pomóc” mnie nie drażniło. Obsługa jest tak miła i kompetentna, że nie sposób się rozjuszyć.
Ceny? Rewelacyjne, częste promocje, karta lojalnościowa. Za każde wydane 30 zł dostajemy pieczątkę. Po uzbieraniu czterech, dostajemy rabat 20% na wszystko (chociaż kiedyś wystarczały trzy…). Nie wiem czy coś więcej o niej pisać, bo plusy mogłabym mnożyć dalej, zawsze są w niej tłumy, a jeszcze bym chciała, żeby od czasu do czasu zmieścił się tam mój obficie uzupełniony koszyczek sklepowy z samymi rarytasami. Ulubiona!

Let's Beauty - we internetach się dzieje





To jedyny sklep internetowy w tym zestawieniu. O. Mój. Boże. Wkleję Wam zdjęcie jak oni pakują produkty w paczce.

Dużo produktów, bardzo szeroki asortyment, fajnie skonstruowana strona – logiczna i prosta w obsłudze. Z funkcją dodania do wishlisty produktów, które wpadły nam w oko, ale jednak jeszcze nie chcemy ich od razu kupować (coś jak obserwowanie na Allegro). W porównaniu z innymi sklepami mogę dodać, że po wylogowaniu produkty nie znikają z wishlisty, tak jak to się czasami dzieje w innych sklepach internetowych.
Co więcej mają w Polsce dwa magazyny, dzięki czemu łatwiej i szybciej operować im produktami. Miałam również okazję przetestować ich infolinię i sposób kontaktu mailowego z klientem – i jedno i drugie działa bez zastrzeżeń.

Podsumowanie 


Każda kobieta lubi ładnie wyglądać i czuć się atrakcyjnie. Nie jest to rozprawka, w której chciałabym poruszać temat czy dla siebie czy dla kogoś - po prostu baby lubią się pacykować. Co więcej w każdej kobiecie, chociażby nie chciała się do tego przyznać, drzemie mała dziewczynka. Dziewczynka, dla której odpowiednikiem sklepów z zabawkami mogą być właśnie drogerie. Jedna będzie tym miejscem bardziej, druga mniej zainteresowana, niemniej jeśli wyraża się chociaż minimalne zainteresowania kosmetykami, na pewno wiecie jaką radość sprawia wybieranie czegoś dla siebie.

Proszę do mojej "recenzji" podejść jak zwykle pół żartem, pół serio. Każde z tych miejsc lubię na swój sposób i każde ma swoje minusy. Niemniej numerem jeden narazie zostaje Pigment jeśli chodzi o pielęgnację i kolorówkę. Zapachami zapunktował mi mimo wszystko Douglas. Ale do każdego z wyżej wymienionych miejsc dalej będę zaglądać.

Muszę się umalować, bo jestem brzydka, ciao!



11 komentarzy :

  1. Czy Firlit nie jest na Starowiślnej a nie na Długiej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na długiej

      Usuń
    2. I na Starowiślnej i na Długiej, tylko ten na Długiej chyba się przebrandowuje na Kosmyk, o ile już tego nie zrobił ;) Acha - ten Starowiślnej już jest nieco bardziej "nowoczesny". Ostatnio tam przechodziłam i zauważyłam ogromne zmiany w wyglądzie drogerii i asortymencie na plus! :)

      Usuń
  2. Niefajne, mdłe czy po prostu gópie blogi mają setki lajkuf i wyświetleń, a tu człowiek trafił zupełnie przypadkiem, a wręcz niechcący, wyszukując informacje o Drogerii Jaśmin. Tak to by mi pewnie umykało jeszcze długo. Podoba mi się tu, więc - jeśli pozwolisz - ciepnę Cię po staroświecku do zakładek.

    No i w końcu chyba nadejszła wiekopomna chwila, żeby się pofatygować do tego Jaśminu, choć mi tak wiecznie nie po drodze. Mam tylko nadzieję, że są tam te ruskie szampony na różnych propolisach.

    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serce roście, dziękuje za miłe słowa dobra istoto i witam chlebem, solą i kremem nawilżającym! (czy coś) Szampony ruskie w Jasminie są, a jakże (sama kupowałam tam balsam Babuszki Agafii przeciwko wypadaniu włosów - polecam). Jeśli Ci nie po drodze pamiętaj, że oprócz Długiej, mają również miejscówkę na Jerzmanowskiego - może to będzie bardziej po drodze.

      Pozdrawiam równie serdecznie!

      Usuń
    2. Długa nie po drodze, bo od paru lat mieszkam na końcu świata ;))) Wczoraj wyczytałam, że szampony na promocji, więc nie było innego wyjścia - zadarłam kitę i popędziłam do tego drugiego. Jak się okazało, wystarczyło po prostu wysiąść przystanek dalej niż zazwyczaj wysiadam, kiedy jeżdżę w tamte rejony (jeszcze większy koniec świata niż u mnie) i przejść kawałek. Na Jerzmanowskiego pracuje bardzo miły pan i pani (też miła, ale akurat on mnie obsługiwał), aż nie chciało mi się wychodzić. I henny tam są, jerunie! Na placu targowym, między majtkami a marchewką takie cuda! Żegnaj, Rossmannie! ;)))

      Usuń
  3. chyba do ludzkości, a nie dla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie, że dla. Bo dla każdego. Oprócz ciebie, bo masz chujowy link w nicku. Bardzo kurwa śmieszne i dojrzałe.

      Usuń
  4. Zarówno w Sephorze, jak i w Douglasie zauważyłam tendencję panów ochraniaczy do nadgorliwości, stąd voucher, który dostałam do jednej z w/w drogerii na urodziny tkwi nietknięty w kalendarzu (a urodziny mam w kwietniu).
    Pewnie wykorzystam go w końcu, kiedy pod koniec pieniędzy zostanie mi za dużo miesiąca i równocześnie żałośnie mało jakiegoś mazidła w łazience. A wtedy pewnie dostanę jakąś specjalną obstawę za aurę biedy, którą będę roztaczać.
    A przy okazji chciałam powiedzieć, że trafiłam do Ciebie dziś i z miejsca zostałam fanką.
    Wielkie loffki za spojrzenie na rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku chciałam Ci bardzo podziękować :) To budujące i motywujące! Jeśli wpadniesz tu kiedyś, to ładnie proszę zaobserwuj mnie tu czy tam czy na FB - wiesz, żeby mi sodówa do głowy uderzyła ;)
      Rozumiem skąd "zaniedbanie" vouchera. Ja chyba doszłam już do tego etapu w życiu, że mam gdzieś i ochroniarzy i co pomyślą sprzedawczynie i tak dalej. Jesteś w stanie wejść do S. czy do D. bez makijażu i na każde krzywe spojrzenie zapytać o chociażby puder La Mer. Niech się dzidy produkują :)

      Dzięki Twojemu komentarzowi zobaczyłam, że rozjechała mi się notka i znikły niektore zdjęcia - dzięki! Muszę ją poprawić :D

      Usuń