Dawno temu, za górami za lasami, żyła sobie blogerka z wyjustowanymi tekstami. Raz po raz notki smarowała, bo w pisaniu tekstów bardzo się lubowała. Pewnego razu poznała księcia przystojnego, który pochodził z jedenastego piętra bloku wysokiego. Do zamku Korpo, Mercedesem jechał białym, lecz – musicie wiedzieć – w uczuciach nie był stały. Powiadano, że powierzchownie traktował ludzi i miejsca – był idiotą i nie miał serca. Gdy dowiedział się, że dziewczyna jest blogerką, zaśmiał się głośno „moja siostra nigdy nie będzie Twoja szwagierką!”. Odwrócił się na pięcie i... Zaliczył glebę. Dlaczego? Bo był zjebem.
Blogowanie, to nie zawsze bułka z masłem. Czasami to twardy orzech do zgryzienia. Niekoniecznie dla blogera, ale dla postronnych osób już tak.
Zjeb #1: Kwestionujący celowość blogowania
Jedną z moich najczęstszych wymówek jest „nie mogę, piszę bloga”. I nie jest to wymówka wyssana z palca – blogowanie zabiera cholernie dużo czasu. Mam rozpoczętych kilkanaście wpisów, na kolejnych kilkanaście mam rozpisany plan, a oprócz tego za każdym razem, gdy mi wpadnie pomysł na notkę, skrzętnie go zapisuje. Tych ostatnich pomysłów jest najwięcej. Nic więc dziwnego, że gdy przychodzi chwila, w której mogę zająć się blogiem, poświęcam mu mnóstwo serduszka. Nikt mnie do tego nie zmusza, po prostu to uwielbiam.
Blogowanie na poważnie, to zawiązywanie relacji, pewna niepisana umowa. Nie wszyscy to rozumieją w kontekście Kącika. W piątek MUSZĘ mieć dostęp do internetu i MUSZĘ muszę dodać notkę. Od mniej więcej pół roku, nie licząc przerwy spowodowanej chorobą, staram się, żeby wpisy pojawiały się regularnie w piątek. Gdy z jakiegoś powodu nie mogę dodać notki, jestem smutna, a Wy piszecie, że jesteście rozczarowani. I wtedy jestem jeszcze bardziej smutna.
Zawsze znajdzie się ktoś, kto wyraża się niepochlebnie o moim blogowaniu, a w zasadzie o samym fakcie prowadzenia bloga.
Dawid powiedział kiedyś wprost:
Nienawidzę blogerów. Nie znam nikogo, kto by ich lubił czy szanował.
Gość po prostu podszedł do mnie i mi to powiedział. Myślał wtedy, że kto się czubi, ten się lubi. No cóż, Dawid nigdy nie zar$#%@#.
Blogowanie to hobby, frajda, medium, które daje możliwość artystycznego wyżycia się, wyrażania opinii, dzielenia się wiedzą. To miejsce, gdzie poznaje się nowych ludzi. To sposób na spędzanie czasu wolnego dla wszystkich tych, którzy lubią pisać i/lub robić zdjęcia. Którzy czymś fajnym się interesują. To w końcu rewelacyjne narzędzie do budowania swojego portfolio tekstów i platforma do współpracy z firmami. Na blogu można zarabiać. A jak coś się lubi i można na tym zarobić pieniądze, to jest to oczywiście powód do drwin i hejtu.
Zjeb #2: Uważający, że dobry tekst można napisać bardzo szybko
Oczywiście zdarza się, że notka powstaje w piętnaście minut, ale bądźmy szczerzy, dzieje się tak niezwykle rzadko i tylko po narkotykach.
Zazwyczaj, żeby wpis miał ręce i nogi, co zapewni, że być może przeczyta go ktoś więcej niż twoja mama i twój pies, trzeba mu poświęcić znacznie większą ilość czasu. Plan notki, założenia, wstęp, rozwinięcie, zakończenie, dodanie zdjęć, redakcja – to wszystko zajmuje ogromną ilość czasu.
Ile czasu najwięcej poświęciłam na notkę? To już w zasadzie lekkie przegięcie, bo ona cały czas się pisze. Pół roku, a może już i siedem miesięcy. Chodzi o wpis o demokracji w Polsce – ciągle dodaję w nim coś nowego, trafiam na nowe źródła i uważam, że muszę rozwinąć temat w danym miejscu. Potem uważam, że jest za długa i ją skracam. A później znów coś dodaje.
Do wpadania w wiecznie zapętlone pisarskie pętle, warto dodać też fakt, że do sporządzenia materiałów na blogu, trzeba się przygotować. Przeczytać jakieś artykuły, książkę, pogrzebać tu i ówdzie. Gdy dodamy do tego zmiany projektu graficznego, odpisywanie na maile i tak zwane budowanie społeczności, blog potrafi zabierać więcej czasu, niż praca na etacie.
Dlatego, gdy ktoś mówi coś w stylu "przecież dla Ciebie to nic", "przecież lubisz pracować z tekstem", to mnie to niesamowicie denerwuje. To, że coś lubię nie znaczy, że nie zajmuje to czasu.
Korekta i redakcja czyjegoś wywiadu. Mój komentarz po trzech godzinach poprawiania. |
Zjeb #3: Lekceważący budowanie społeczności
Tutaj zarówno po stronie czytelników jak i blogerów może dojść do wielu nieporozumień. Czytelnicy nie rozumieją, że odpisywanie na maile, komentarze i odwiedzanie nowych blogów, to element, bez którego blog umiera. Blogerzy z kolei, często uważają, że szkoda czasu na takie zabiegi. Efekt jest taki, że w końcu bloga nikt nie czyta i nikt nie komentuje.
Jeśli nie interesują cię czytelnicy, to po co pisać w internecie? Dla siebie? To dlaczego nie piszesz do szuflady, po co ci do tego internet?
Szkoda ci czasu na odpisywanie czytelnikom? To po co ci oni, skoro nie masz z nimi żadnej relacji? Kom za kom? Obs za obs?
Jesteś czytelnikiem i dalej nie kumasz o co chodzi? To wyobraź sobie co by się stało, gdybyś w miejscu gdzie pracujesz przestał rozmawiać z innymi zatrudnionymi. Wyobraź sobie, co by się stało, gdybyś przestał rozmawiać ze znajomymi w pubie na piwie. Wyobraź sobie w końcu, że nie odpowiadasz na żadnego smsa, maila, telefon. Blog żyje. I potrzebuje zasobów, które będą go napędzały do życia.
Zjeb #4: Który myśli, że wszystko co napiszesz, jest prawdą
Blog może (nie musi) być pewną kreacją. Więc gdy do opowiedzenia jakiejś historii używam imienia Aldona (zamiast Karolina), a później dodaje, że była krawcową (a tak naprawdę była dziwką), to jest to zabieg celowy.
Nie wszystko należy brać serio. Ale zawsze, przysięgam zawsze, po każdej notce, ktoś ze znajomych pisze mi coś w stylu „przecież ona miała na imię Judyta!”. Ciekawe czy wiedzą, że Michał Żebrowski nie był tak naprawdę Wiedźminem tylko aktorem, a Hanka tak naprawdę nie ma na imię Hanka i nie umarła w kartonach.
Chodzi oczywiście o zachowanie anonimowości danych osób, ale też o storytelling. Elementy narracyjne, takie jak rozmowa z Szatanem, dodają dynamiki i pozwalają nudne tematy przedstawić w ciekawy sposób. I nie chodzi tu o kłamstwo przy problemy psychiczne, bo myśląc w tych kategoriach, to każdy twórca jest popierdolony. Storytelling jest kluczowy, jeśli chce się zaciekawić widza. Koniec, kropka.
Zjeb #5: Który utożsamia wyrażania swojego zdania z ekshibicjonizmem
Umiejętność posiadania swojego zdania i jego wyrażania, to nie jest coś nader powszechnego. W zasadzie Polacy są dosyć biernym, słabo udzielającym się narodem. Mało jest ekspresji w wypowiedziach, mało jest osób na tyle charyzmatycznych, żeby miały odpowiednią siłę przebicia (nawet w takich środowiskach, gdzie podobne umiejętności wydają się być kluczowe, np. wśród polityków). W szkole uczy się nas, że wszyscy mają być mniej więcej tacy sami, podobnie w pracy. Nie lubimy ludzi z dziwnymi fryzurami i strojami. Nie czujemy potrzeby budowania społeczeństwa obywatelskiego, a wszystkie „zrywy” ograniczają się do relatywnie niewielkich grup osób.
Polacy mają wszystko w dupie. Oczywiście dopóki ktoś ich nie urazi, pisząc, że mają wszystko w dupie.
Więc gdy ktoś wychodzi na scenę jaką jest blog i coś tam sobie mówi, spotyka się z dwoma reakcjami:
a). toż to kretyn
b). nikogo to nie interesuje
No bo „normalni” ludzie nie prowadzą blogów. Normalni ludzie prowadzą kuchnie i dzieci do przedszkola. Gdy piszesz publicznie o tym co myślisz (nie daj boże pod własnym nazwiskiem), jesteś skazany na piętno dziwaka, który nie potrafi trzymać jęzora za zębami.
Zjeb #6: Który uważa, że jeśli się z tobą w czymś nie zgadza, to jesteś kretynem
Ja wychodzę z założenia, że nie musimy się we wszystkim zgadzać, a dalej możemy się lubić. Czytając dużo blogów, natrafiłam na tysiące opinii i nawet u tych moich najulubieńszych blogerów zdarza się, że się w czymś nie zgadzamy. Jesteśmy tylko ludźmi, mam prawo się od siebie różnić, a nawet powinniśmy się od siebie różnić. Jest to dla mnie oczywiste i naturalne.
Dlatego irytujące są wyrzuty, po jakichś tam notkach (np. po ostatniej) pod tytułem "jakim prawem napisałaś to i tamto".
Nie lubię wątróbki.
Ani innych podrobów.
Tortów też nie lubię.
Nienawidzę ciem.
I PiSu.
Czy to wystarczające powody, żeby cofnąć lajka na FB i mi nawrzucać czy jeszcze muszę coś dodać?
Zjeb #7: Uważający, że skoro masz bloga, to wie o tobie wszystko
To jest dosyć zabawne. Na przykład spotkałam się wielokrotnie z opinią, że "po tytule mojego bloga widać, że jestem feministką" (?). Albo "że jestem sfrustrowaną laską mieszkającą z kotami" :D
Zostawmy jednak kwestię (nad)interpretacji. Czytelnicy będą wiedzieli tylko to, co pozwolisz im wiedzieć.
Zjeb #8: Gramatyczny Nazista
Może się wydawać dziwne, że przywołuję takiego osobnika w obliczu tego, że u góry sama wrzuciłam wiadomy obrazek. Chodzi o to, że jesteśmy tylko ludźmi i naszej wartości nie określa to. czy na pewno nie pominęliśmy żadnego przecinka. Każdemu z nas zdarzy się literówka czy błąd ortograficzny. Nie ma cudów, nawet jeśli się bardzo dużo pisze.
Dobrze by było, gdybyśmy nigdy nie popełniali błędów. Dobrze by było też, gdyby na świecie nie było wojen. Proste?
Czy o kimś zapomniałam?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz