czwartek, 2 listopada 2017

Rada, po której jedni dostają w pysk, a drudzy zostają przyjaciółmi


Opublikuj. Nie opublikuj. Opublikuj. A może jednak nie. Opublikuj.
Halo, Grażyna? Grażyna, możesz rozmawiać? Przepraszam, że się ostatnio nie odzywałam. Nie chciałam, żebyś mnie usłyszała taką bez makijażu.

Wczoraj wstałam z łóżka lewą nogą, stanęłam przed ojczyzną i mówię jej tak: cześć, Polsko. Kłamałaś mi w żywe oczy przez tyle lat. Żebym się nie farbowała na rudo, bo rude to wredne. Że nie można być skazanym za zgubę, mając krokodyla. Że lepsze jest być, że lepsze jest mieć. Że co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Że czego Ania się nie nauczy, tego Anna nie będzie umiała. Że głupi ma zawsze szczęście. Że co dwie głowy, to nie jedna. Że co ma wisieć, nie utonie. Że z dwojga złego nie można wybrać trzeciego. 

Cześć, Polsko. Jestem twoim koszmarem - pierdolonym millenialsem, którego nic tak bardzo nie żenuje jak polskie kabarety i 1400 złotych netto. No i jeszcze tekst o udach i zakolach. Wiesz jaki. Wszyscy wiedzą. 

Każda z nas trafiła na różne błędy w Matrixie. Królewicza, który po kilku głębszych zaczynał heilować na ulicy. Królewicza, dla którego ważne były tylko jedne marzenia. Jego marzenia. Królewicza, który zafundował emocjonalnego fikołka oznajmiając "myślę o tobie, gdy robię to z nią". Królewicza, który powiedział "nie lubię dobrego jedzenia, jedzenie ma tylko dostarczyć niezbędnych substancji odżywczych". Królewicza, który rzucił "po co ubierasz moją koszulę, masz tam przecież swoje ubranie". Chryste. 

Pilch napisał "Spis cudzołożnic". My pisałyśmy "Spis cudzołożników", podczas gdy włoskie lody kręcone leniwie roztapiały się na helskiej promenadzie. Albo po egzaminie z teorii polityki. Albo wtedy, gdy zachowywałyśmy się jak turystki we własnym mieście. Albo, tak jak na księżniczki przystało - w jacuzzi, po siłowni i basenie. 

Minęło dużo czasu. Każdy breakdown mija, nawet ten, który miała Brtiney Spears w dwa tysiące siódmym. Dzisiaj obudziłam się z uśmiechem na twarzy. W radiu Shiny Happy People wpłynęło na decyzję: czas zmienić skarpetki. I wzniosłam moją modlitwę:

Dobry Boże, gdybyś miał imię nazywałabyś się, ot chociażby, Mirek. Taki spoko ziomeczek, którego wszyscy lubią, w sobotę przesadnie nie biesiaduje, wypije jedno piwko, góra cztery i o północy wraca do domu. W ten oto sposób, byłbyś podobny do istoty, którą stworzyłeś na własne podobieństwo. Może byłbyś kierowcą Ubera. Jeździłbyś, dajmy na to, po mieście, gdzie tabliczki z nazwami ulic są czerwono-niebieskie. 

Dobry Boże, wzywam twoje imię, choćby nadaremno. Zgrzeszyłam miliony razy. Robiłam okropne rzeczy. Gdybyś istniał, błagałabym o twoje wybaczenie. Niestety dla mnie i dla ciebie, jesteś odległy, jak galaktyka GN-z11 od Ziemi. 32 miliardy lat świetlnych. 

No i tak mu powiedziałam, wiesz Grażyna? A on nic. Więc wyszłam na balkon. Przywitały mnie nocne światła. Gwieździste niebo i lampy samochodowe. Wielki Wóz albo przewoź osobowy zamawiany z mobilnej aplikacji. Nie mogę palić, nawet okazjonalnie. Muszę sobie znaleźć jakiś substytut tego zajęcia. Miętoszenie kołnierzyka koszuli. Myślenie o niebieskich migdałach. Poezja może.

Dobry Boże, Mirek znaczy się, weź no podjedź pod moja klatkę. Uprzednio umyję się, wstawię wodę na kawę i zrobię makijaż w pięć minut. Ale serio, pięć minut. Będę mieć ze sobą tyle, co i nic. Po otwarciu drzwi naliczysz 6 złotych, a ja przywitam cię tekstem z Blues Brothers: 

"Mamy 106 mil do Chicago, bak pełen paliwa, pół paczki papierosów, jest ciemno, a my nosimy ciemne okulary. Jazda!"

W drodze dokończę "Zakon Trupiej Czaszki" Heinza Höhne i Cosmopolitan, śmiejąc się sama z siebie. Potem poprzyglądam się rzeczywistości przez okna prawdziwe i to wirtualne. Popatrzę na postrzelone łosie, wyższe podatki, lekarzy rezydentów, imigrantów. Pomyślę ciepło o coraz bliższych świętach. Do Jezusa przyjdą Trzej Królowie: Błaszczak, Waszczykowski i Macierewicz. Dadzą zbawcy 500+.

A może jeszcze zabiorę ze sobą jeden z tych poradników o zmianie swojego życia. Zresztą po co mam zabierać czyjeś - sama taki napiszę! 

A więc:

"Finansowy Don Kichot"

"Bloger. Pisz, kreuj, spierdalaj."

"Jak zostać Panią Swojego Rozpierdolu?"


Zmiana życia za jedyne 19,99 PLN na promocji. 


- Ania? - pyta się Grażyna, jakby upewniając się czy dalej mówię do niej.

- Wiem, nie zaczyna się zdania od "a więc".

- Ania?

- No?

- Zrób sobie dobrze.









Na tej stronie komentarze są obsługiwane przez wtyczkę Disqus, mogącą nie wyświetlać się poprawnie w wersji mobilnej strony. Jeśli chcesz dodać komentarz anonimowo, po wpisaniu jego treści, wystarczy wpisać swoje imię/nick, zaznaczyć pole "wolę pisać jako gość" i dodać dowolny adres e-mail (może być nieistniejący).



Zaobserwuj mnie w dogodny dla Ciebie sposób, linki poniżej!

 Na Fejsbuczku jestem prawie codziennie i tam piszę różne śmieszne rzeczy.
 Na Twitterze piszę jeszcze głupsze rzeczy, niż na na Fejsie.
 ...no i sweet focie. Bez sweet foci ten świat były niczym.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz