źródło: mirror.co.uk
|
Pomalowałam paznokcie na czerwono i przypomniało mi się, jak pewnego dnia powiedziano mi, że malowanie paznokci na taki kolor, nie jest dobrym wyborem.
Przysięgłabym, że nie przeniosłam się w czasie do innej epoki, może maksymalnie 8 lat. Do szkolnej ławki, ściślej mówiąc, do ostatniej szkolnej ławki, w jakiej mi było siedzieć. Należy zaznaczyć, że w tamtym czasie może nie byłam tak pewna siebie jak teraz, ale byłam na tyle wystarczająco pewna siebie, aby zdawać sobie sprawę ze swojej wartości i możliwości. Więc gdy pewnego razu na Przysposobieniu Obronnym (gimby nie znajo) nauczycielka kazała mi wstać i zapytała, wskazując na moje czerwone paznokcie "czy mi się wydaje, że jestem w kawiarni", powiedziałam jej, że powinna oceniać moją wiedzę, a nie to jak wyglądam. Miałam 19 lat. Byłam pełnoletnia, kurwa mać. Za dwa miesiące były matury. To był gówniany przedmiot, który wszyscy mieli tam, gdzie kończy się pozycja boczna ustalona. A ona zwraca uwagę na moje czerwone paznokcie. I każe mi iść do dyrektorki.
* * *
Moja mama chodziła do katolickiej szkoły. Do katolickiej. Szkoły. ŻEŃSKIEJ. Nie pytajcie się, dlaczego babcia ją tak skrzywdziła. Zapytajcie o to, co tam się działo. Otóż nie tolerowano tam rozpuszczonych włosów. Jeśli uczennica przyszła do szkoły w takiej fryzurze, natychmiast kazano włosy związać. Podobnie było z makijażem. Była taka zakonnica, która chodziła i sprawdzała z bliska czy na pewno żadna dziewczyna nie ma na twarzy makijażu. Marnowała codziennie kilka minut, żeby się przejść po klasie i sprawdzać takie rzeczy. Jeśli dziewczyny chciały się umalować, mogły to zrobić w łazience, po lekcjach i tak podobno robiły.
* * *
Pamiętam taką sytuację, jeszcze z gimnazjum. W zasadzie od trzynastego roku życia maluje rzęsy. Gdzieś do piętnastki używałam tylko kremu matującego i tuszu do rzęs, więc nie przesadzałam z makijażem w młodym wieku. I jakoś tak nauczyciele przywykli do mojego wyglądu skoro "zawsze to robiłam". Ale gdy koleżanka z klasy przyszła w full mejkapie, kazano go jej zmyć. Znowu marnowanie lekcji na pogadankę, na zaciąganie pod kran, na pierdolenie od rzeczy. Aż się we mnie gotuje jak to wszystko sobie przypominam.
* * *
Jakiś czas temu, na Trójmiejskiej grupie fejsbukowej, zrzeszającej kobiety wokół Czarnego Protestu. Wrzucono link. Mniej więcej TAKI (klik) [jak ktoś woli zamiast video artykuł, to również zostawiam link (klik)].
Komentarze, które pojawiły się pod tym, były dla mnie przerażające.
Nie mogę odnaleźć tej dyskusji, ale dominowały opinie w stylu: "BLABLABLA, KULTURA GWAŁTU, ZNOWU ZRZUCANIE WINY NA KOBIETY, PRZECIEŻ TYLKO EDUKACJĄ COŚ ZMIENIMY, WYPIERDALAĆ Z TYM GÓWNEM". Oczywiście, że edukacja jest najważniejsza, ale czy edukacją odeprzesz atak, który własnie ma miejsce? Czy naprawdę nie możemy mieć czegoś więcej, dla własnej ochrony i komfortu? Może gaz pieprzowy też powinnam przestać ze sobą nosić, BO EDUKACJA JEST NAJWAŻNIEJSZA?
* * *
Jakiś czas temu wrzuciłam na swojego walla link, informujący o tym, że do Sejmu trafił projekt ustawy, ponownie umieszczający antykoncepcję awaryjną na liście leków dostępnych wyłącznie na receptę. Opatrzyłam to wdzięcznym "wesołych Walentynek" i zapomniałam o sprawie.
Nie musiałam czekać długo na reakcję. W zasadzie, najwięcej do powiedzenia miał znajomy (który już znajomym nie jest :)). Napisał, że powinniśmy łyknąć wszystkie na raz, na zapas. Sugestię o tym, że jest to tylko i wyłącznie ostateczność i że nie zawsze jest to produkt stosowany przez "stałe bywalczynie klubów", a także kobiety po gwałcie, nazwał "emocjonalnym pierdoleniem". Na końcu nazwał mnie sfrustrowaną lesbijką. Kurczę, przejrzał mnie, mam nadzieje, że mój partner nigdy się o tym nie dowie!
* * *
Jadąc autobusem, siedziałam przy oknie, oddając się rozważaniom o pączkach z lukrem. Wtem, miejsce przy mnie zajął dżentelmen, siadając tak szeroko, że wymusiło to na mnie znacznie przytulenie się do szyby. O nie, nie, nie. Tak nie będziemy jechać, kolego. Ja wiem, że kolega mógł mieć dużego i uwierał go tam gdzieś przy nogawce, ale ja mam bez wątpienia większego. Rozłożyłam nogi dokładnie tak samo jak on. Ależ bym chciała Wam pokazać jego minę jak to zrobiłam! Pokornie zajął przestrzeń, którą wyznaczało jego i tylko jego siedzisko.
* * *
Osiem lat po wydarzeniach na lekcji Przysposobienia Obronnego, podczas luźnej rozmowy, koleżanka rzuciła w moją stronę "ja to bym cię z takimi pazurami do pracy nie przyjęła, huehue". Wiem, że żartuje, ona jest spoko. Moje czerwone paznokcie też są spoko.
* * *
Blada? Wyglądasz jak trup
Opalona? Głupia solara.
Malujesz się? Próżna dziwka
Nie malujesz się? Szara myszka.
Uczennica powinna być skromna.
Uczennica powinna być przebojowa.
Buty na obcasie? Ale się wypindrzyła
Trampki? Ile ty masz lat, czternaście?!
Stosujesz hormony? No jak ktoś ma dużo partnerów...
Nie stosujesz? Krowa rozpłodowa.
Upięte włosy? Ale damulka.
Rozpuszczone włosy? Uczesz te kudły
Jesteś feministką? Pewnie cię nikt dobrze nie wyruchał.
Duży dekolt? Sama się prosisz o te spojrzenia.
Nie masz cycków? DESKA.
Gruba? Nikt cię nie będzie chciał.
Chuda? Facet nie pies, na kości nie poleci.
Świadome ukobiecanie, świadome odkobiecanie. Pierdolcie się z podwójnymi standardami. Pierdolcie się.
źródło: mirror.co.uk |
Przekombinowane to wszystko. Za sto lat wszyscy będziemy gryźć kwiatki od spodu. Szkoda zdrowia na przepychanki o kolor lakieru czy rozstaw nóg. Czy coś.
OdpowiedzUsuńJesteś świetna i w jakiś magiczny sposób wyrażasz moje myśli.
OdpowiedzUsuńJesteś świetna i w jakiś magiczny sposób wyrażasz moje myśli.
OdpowiedzUsuń